Jakiś tydzień temu zgadałem się z Angim. Miała być Trójkątna, ale stanęło na Babiej. Na dodatek Babjuszka kusiła mnie odświeżeniem znajomości z Marolem. No i tak zostało.
Jadąc na audiencję u Królowej Beskidów nie spodziewałem się jakiś szczególnych łask. Jednak zważywszy, że mnie u Miłościwie Nam Panującej Pani nie było ponad dwa lata, myślałem, że potraktuje mnie jakoś litościwie. Ale wiecie - kobieta wredną jest. Zaatakowaliśmy z Zawoi Markowej...
Na podejściu drobny deszczyk...
...w schronie deszcz...
...Akademik w ulewie...
...na szczycie chwilowy brak deszczu i (o dziwo) nie wiało...
...w zejściu deszczyk i pierwsze podmuchy wiatru...
...a w samej Zawoi zaświeciło słońce - nosz kurwa!!!
Jednak wypad uważam za udany - z prostej przyczyny - czuję w nogach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz